… wrzucasz Mikołajczyka, wychodzi Gomułka.
To powiedzenie zostało ukute, gdy wybory parlamentarne w styczniu 1947 r. „cudem” wygrał Blok Demokratyczny. Te czasy, jak i metody wówczas stosowane, by ten „cud” stał się faktem, to na szczęście odległa przeszłość. Dlaczego zatem powiedzenie z połowy XX w. nagle odżywa w mojej pamięci? Zapraszam do lektury i zostawienia swojego komentarza.
Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło projekt kolejnych zmian, które w mojej ocenie są zmianami tak istotnie wpływającymi na dotychczasowe zasady funkcjonowania państwa, że można mówić o nich jako o zmianach ustrojowych. Mam na myśli przedstawioną przez PiS nowelizację Kodeksu wyborczego, a w niej dwa pomysły, które uważam za bardzo szkodliwe dla wspólnot samorządowych, tj. likwidacja jednomandatowych okręgów wyborczych na rzecz zasady proporcjonalności oraz likwidacja zasady lokalności wyborów samorządowych.
Kto straci, a kto zyska na likwidacji okręgów jednomandatowych? Stracą przede wszystkim lokalne inicjatywy wyborcze, a zyskają partie polityczne. Trzeba mieć świadomość, że to właśnie często lokalne inicjatywy są głosem tzw. „zwykłych obywateli”, których to PiS dla uzasadnienia swoich reform odmienia przez wszystkie przypadki. To właśnie jednomandatowe okręgi dają szansę, że o naszych małych ojczyznach decydują ludzie z pomysłem, werwą, nie oglądający się na partyjne wytyczne czy partyjne układy. Osoba wybrana do organów samorządu w ramach jednomandatowych okręgów jest silnie związana ze swoimi wyborcami i ma silny mandat do sprawowania władzy. Jeśli proponowane zmiany wejdą w życie, o tym kto będzie rządził, będą decydowały partyjne władze rozdające miejsca na listach wyborczych.
Drugi pomysł, który jest dla mnie całkowicie niezrozumiały, jeśli weźmie się pod uwagę zasadę decentralizacji i zasadę samorządności, to pomysł, aby do np. rady gminy mogła kandydować osoba, które nie zamieszkuje na jej terenie. Pomysł ten prowadzi do podważenia i umniejszenia wyborów samorządowych jako wyborów lokalnych. Zamiast więc głosować na swojego przedstawiciela w radzie gminy partie będą wciskały spadochroniarzy, którzy będą mieli za zadanie „ciągnąć” listę. Tyle dobrego, że kandydat musi zamieszkiwać dane województwo.
Te zmiany budzą moje skojarzenie z owym powiedzeniem o urnie jako magicznej szkatułce, będziemy głosować na naszego lokalnego, odważnego, niezwiązanego niepotrzebnymi układami przedstawiciela, a do władz będzie wchodził ten, kogo pociągnie lista, zgodnie z zasadą proporcjonalności. Nie o to, nie oto chodzi w wyborach samorządowych!
Proponowane zmiany to w mojej ocenie osłabienie samorządności, to wpychanie lokalnych wspólnot w partyjne układy, w logikę, która nie przystoi do idei samorządności i decentralizacji. Mam wrażenie, że wracamy do złych czasów, gdy ważne było to, żeby partia, ta czy inna, miała władzę na każdym możliwym poziomie.
Więcej informacji:
Dodaj komentarz